Wikielec, 08.06.2014
GKS Wikielec 7:0 (4:0) Finishparkiet Drwęca
Sobociński 8, 25, 42, 90, Karczewski 37, Tomczyk 46, Jajkowski 85
Finishparkiet Drwęca: Jędrzejewski - Grisgraber, Olszewski, Bober, Duran (72 Tusznio) - Urbański, Wiśniewski (63 Lewicki), Rybkiewicz, Kasprowicz, Marcfeld - Bała (65 Bartnicki)
zółte kartki: Duran, Kasprowicz, Wiśniewski
Nawet trudno zebrać się, by opisać to co było żal oglądać. Rosyjskie przysłowie mówi "Po cichu dalej zajdziesz". Nieskromność naszego klubu została surowo ukarana. Buńczucznie wygrywaliśmy mecze jeszcze zanim sędzia dał znak do gry. A to GKS Wikielec - drużyna Marka Witkowskiego nadal liczy się w walce o awans do III ligi. Liczyliśmy, że po meczu napiszemy to o drużynie Piotra Zajączkowskiego. Zespół jednak zawiódł na całej linii. To czym biało-niebiescy dobijali przeciwnika czyli żelazną taktyką i stałymi fragmentami gry legło w gruzach. Gospodarze wykorzystali mankamenty i niedokładność Finishparkiet Drwęcy. Przejmowali piłkę w środku pola i konstruowali szybkie akcje. Jeśli do tego dołożyć indywidualne błędy poszczególnych graczy - wynik daje do myślenia. Nam zapadnie z tego meczu dwóch zawodników. Walczący Filip Kasprowicz i Kamil Jędrzejewski, który mimo wpuszczonych 7 goli - wybronił jeszcze 3-4 setki. Po tak wysokich porażkach podejmuje się drastyczne decyzje dotyczące jedenastki i szkoleniowca. Najczęściej trener oddaje się do dyspozycji zarządu. Nie sądzimy jednak by "ojciec wiosennego sukcesu" został ukarany mimo, że sukcesu po prostu nie ma, gdyż przegrał kluczowy mecz, a tym samym awans. Po latach nikt nie będzie pamiętał ułańskiej wiosny tylko 0-7 w Wikielcu.
Dziś trzeba podnieść głowy i "odkuć się" w trzech ostatnich meczach. A potem budować nowy zespół. Piotr Zajączkowski ma kontrakt do końca sezonu, zapewne na dniach okaże się czy zostaje.