2 kwietnia 2015 r,, Nowe Miasto Lubawskie
KS Finishparkiet Drwęca 4-0 (0-0) Dąb Dąbrowa Białostocka
Naczas 52, Miller 57, Piceul P.62, 91
KS Drwęca: Paprocki, Dah, Kostkowski, Zajączkowski, Dziemidowicz, Baranowski (Oleszko), Kuśnierz (Domżalski), Naczas, Kuciński (Piceluk M.), Miller, Piceluk P.
Sędziował: Rudziński Karol (Nidzica)
Widzów: ok. 150
Spotkanie rozpoczęło się od pięknej, słonecznej pogody. I tylko pogoda była piękna. Niestety gra Biało-Niebieskich nie grzeszyła pięknością. Momentami Dąb był zdecydowanie lepszy i bardzo groźny. Drwęca miała problem, aby wyjść z obrony, co za skutkowało zdecydowanym uderzeniem rywali w kierunku naszej bramki już w pierwszych minutach meczu. Zawodnicy nie zawsze potrafili porozumieć się, m.in. Valentin Dah w dobrym stylu zdobył piłkę w nierównej walce z trzema piłkarzami Dębu, ale.... podając ją do Sebastiana Zajączkowskiego, piłka tylko odbiła się. Na szczęście po 20 min gry sytuacja nabrała pozytywnego tępa dla KS Drwęca. Paweł Piceluk strzelił w światło bramki i moglibyśmy prowadzić 1-0, niestety sędzia odgwizdał spalonego. Rozpoczęła się seria rzutów rożnych w wykonaniu Mariusza Baranowskiego. Niestety niewykorzystane. W 30 min spotkania Baranowski z rzutu wolnego podał "na główkę" Damianowi Kostkowskiemu i... ponownie pudło. Podobnie Miller otrzymując piłkę od Baranowskiego "na główkę" nie trafił w bramkę. Dąb nie pozostał dłużny. Pod koniec pierwszej połowy, zawodnik rywali z połowy boiska dośrodkowywał z rzutu wolnego...prosto w ręce naszego bramkarza. Krystian Paprocki pokazał klasę i wynik 0-0 utrzymał się do gwizdka sędziego.
Po zmianie stron zmieniła się gra Biało-Niebieskich oraz zmieniła się pogoda. Słoneczna, wiosenna pogoda zamieniła się w szare niebo i zamieć śnieżną. KS Drwęca bez względu na warunki atmosferyczne walczył przez całe 45 min by zyskać cenne 3 pkt. Zobaczyliśmy bardzo wiele sytuacji bramkowych. Już w 52 min meczu, po rożnym Baranowskiego, Grzegorz Naczas zdobył pierwszą bramkę. Kilka minut później, Michał Miller cieszył się ze swojego gola. Grający bardzo dobrze i agresywnie przez całe spotkanie, Paweł Piceluk również wpisał się na listę strzelców i to aż dwukrotnie. Gol na 4-0 padł w ostatnich minutach meczu, kiedy to boisko było zasypywane obficie padającym śniegiem. Trener Piotr Zajączkowski spokojny o wynik, przy stanie 3-0 rozpoczął zmiany. Grzegorz Domżalski zastąpił Łukasza Kuśnierza, a Michał Piceluk pozwolił odpocząć Arkadiuszowi Kucińskiemu. Pod koniec meczu zszedł Baranowski, autor rzutów rożnych, a na boisko wbiegł Krystian Oleszko.
A tabela wygląda tak ;)
Zdjęcia (Facebook lub czytaj więcej)
Tabela: 90minut.pl